Spacerował samotnie Zachodnią ulicą miasta.Nie potrzebował towarzystwa...zresztą któż chciałby towarzyszyć mutantowi.
Ray przyzwyczaił się juz do takiego stanu rzeczy.Samotność stała się jego jedyną przyjaciółką.
Szedł tak samotnie mijając mieszkania zwykłych ludzi.
Minął także skate park i jakiś tandetny supermarket.
Nagle jednak krajobraz diametralnie się zmienił.
Wokół chlopaka pojawiły się ruiny budynków...wszedzie panowała śmierć i zniszczenie.
-Nieeeeee-krzyknął Ray klęcząc na ziemi.
Krajobraz znów przybrał swoich prawdziwych ksztaltów i Ray znów stał wśród budynków mieszkalnych.
Nienawidził tych napadów zmieniających nagle rzeczywistość.
Stanął znów na nogi i pobiegł przed siebie.
Chciał biec jak najdalej...uciec od tego świata i od siebie samego.